Dyżurny ruchu peronowy tu urzędował i zapowiadał przyjazdy i odjazdy. Jak za długo nie zapowiadał spóźnienia, to chodziłem po informacje. Odpowiedział grzecznie, obudzony z letargu łapał za gruchę i z megafonów rozlegało się "pociąg z Warszawy ....... wjedzie na tor... przy peronie 3 ". 29 . grudnia 1978 w hali dworca czekaliśmy w tłumie na pośpieszny z Lipska do Krakowa (nasza cotygodniowa trasa). Śnieżyca normalna o tej porze roku, nadchodzi godzina odjazdu, czas wyjść na peron - cisza. Tłum przy okienku informacji, jedyne o usłyszeliśmy - opóźniony. Ale ile opóźniony? Nie wiemy. Po dłuższej chwili rozległ się komunikat " pociąg pośpieszny z Lipska do Krakowa jest opóźniony na czas nieokreślony" . Co??? Trochę już się najeździłem PKP, lecz taki komunikat słyszałem pierwszy raz. Próby uściślenia informacji nic nie dały. Wyparował??? Chyba po godzinie rozległ się komunikat że pociąg jest opóźniony o ileś tam minut (wiele) . Grubo przed upływem ogłoszonego czasu padłą zapowiedź że "opóźniony pociąg pośpieszny z L...wjedzie na tor.." Skład bielutki wtoczył się cichutko na ośnieżony tor, na czele jakaś SP, bo chyba nie parowóz. Cieplutkie wagony szybko pochłonęły tłum podróżnych i odjechaliśmy w zadymkę. Potem się dowiedziałem, że dopóki skład nie wjechał w Zgorzelcu na teren Polski, to obowiązywała formułka "opóźniony na czas nieokreślony". To co działo się w NRD dzień później zasypało Polskę, szczególnie centralną i północną. Na magistrali podsudeckiej pociągi kursowały w miarę normalnie, wracaliśmy nocą z 1. na 2. stycznia 79 i na nic ekstremalnego nie pamiętam. Owszem, śniegu nawaliło jak to zimą. Katastrofa to była w centralnej i północnej części kraju. Składy z węglem nie dojechały do ciepłowni na styk, problemy z rozładunkiem zamarzniętego węgla, powykolejane pługi z lemieszem na jedną stronę - wesoło nie było. Śnieg leżał długo ale chleb w sklepach był, mleko, fajki i gazety też. Co potem było, to całkiem insza sprawa.