Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Budynek nr 2, ul. Szkolna, Sokołowsko
Hellrid: Dzięki, dopisałem do obiektu i do ulicy Głównej, nie jestem w stanie potwierdzić że w budynku obok była kawiarnia Jaga, a wolałbym aby było to na 100%.
Restauracja na Górze Parkowej, Boguszów-Gorce
Popski: Taka moda. Jest trochę tego typu pocztówek na stronie. Tu zielonogórska z wspólnym motywem: .
Dom Zdrojowy Sanatorium Uzdrowiskowe Nr 1, ul. Kolejowa, Szczawno-Zdrój
Kolekcja-BieniasiewiczT.: Zamieściłem odrobinkę lepszy skan
Budynek nr 65, Jaczków
Przemysław09: Znalazłem źródło według którego ten budynek miał pełnić funkcję gospody pod nazwą „Zur Hoffnung" Właścicielami tej karczmy byli: August Höhmann, później Johann Kellner, Richard Kuhn, a ostatnim był Herr Tilch. Zródło:
Budynek nr 65, Jaczków
Przemysław09: Znalazłem źródło według którego ten budynek miał pełnić funkcję gospody pod nazwą „Zur Hoffnung" Właścicielami tej karczmy byli: August Höhmann, później Johann Kellner, Richard Kuhn, a ostatnim był Herr Tilch. Zródło:
Budynek nr 65, Jaczków
Przemysław09: Znalazłem źródło według którego ten budynek miał pełnić funkcję gospody pod nazwą „Zur Hoffnung" Właścicielami tej karczmy byli: August Höhmann, później Johann Kellner, Richard Kuhn, a ostatnim był Herr Tilch. Zródło:

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Rob G.
Rob G.
MacGyver_74
MacGyver_74
Sendu
Sendu
Danuta B.
Danuta B.
Zbigniew Waluś
Danuta B.
Danuta B.
Alistair
Zbigniew Waluś
Zbigniew Waluś
Danuta B.
Alistair
Danuta B.
Danuta B.
Danuta B.
McAron
MacGyver_74

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Gorce - SKANSEN KULTURY POLONII FRANCUSKIEJ
Autor: maras°, Data dodania: 2019-10-30 12:43:22, Aktualizacja: 2019-10-30 13:19:23, Odsłon: 1947

Choć z gruntu rdzennie polskie, wszystko tu nosi znamiona obyczajowości polonijnej z Francji.

Tygodnik Polski, nr 8 z 7 maja 1972 r. – artykuł udostępniony dzięki uprzejmości Pana Jana Smolarza.

 

„SKANSEN KULTURY POLONII FRANCUSKIEJ”

 

Choć z gruntu rdzennie polskie, wszystko tu nosi znamiona obyczajowości polonijnej z Francji. Sześciotysięczna rzesza mieszkańców Gorc — reemigrantów z Francji — tworzy społeczność wyjątkową, niespotykaną w żadnym innym zakątku Kraju. Jedna z najbarwniejszych miejscowości Ziemi Wałbrzyskiej — Gorce (6 km od Wałbrzycha) zapiszą się zapewne w dziejach polskiej folklorystyki jako skansen obyczajowości polsko-francuskiej. Zanim to nastąpi, minie jednak wiele lat, a dzisiaj?

 

Na co dzień słyszy się tu język przemieszany różnymi patois i polonizma- mi. Nawet fakt, że „merem" miasta jest nasz rodak z Nordu, nie wyróżniłby jeszcze Gorc spośród okolicznych miast, także w znacznej części zamieszkałych przez reemigrantów. O nieporównalnym nastroju świadczą ludzie i ich dorobek.

Temperament i sposób życia mieszkańców ma w Gorcach te same cechy, jakie spotykamy na co dzień w Pas- de-Calais i na Nordzie, w Rhône czy Tarn. Analogiami tymi zajmą się kiedyś zapewne specjaliści. Dziś pewne jest, że Gorce są jedynym miastem w Kraju tak zagospodarowanym i dynamicznym, kierowanym przez dawnych reemigrantów z Francji. Gorce należą do najmłodszych miast Dolnego Śląska i w tym roku świętują jubileusz 10-lecia nadania praw miejskich.

Miasto rozłożyło się na obszarze zaledwie 4 km kw., wznosi się i opada co kilkaset metrów. Ziemia tu falista, miasto leży w kotlinie zwanej Czerwonym Potokiem. Jest jakby osłonięte górami: od wschodu Chełmcem, od południa Mniszkiem dzielącym Zagłębie Wałbrzyskie na dwie części — właściwe Zagłębie Wałbrzyskie i Nieckę Gorc, której węgiel koksujący eksploatuje kopalnia „Victoria", od zachodu Dzikowcem, a od północy najwyższym Trójgarbem — 779 m.

To małe Zakopane Sudetów położone jest na ziemi, która w minionych okresach geologicznych pozostawała pod przemożnym wpływem mitycznego Hefajstosa. Dymiła niegdyś wulkanami, których ślady odnajdują dziś naukowcy i młodzi górnicy — geologowie-amatorzy. A jest ich w Gorcach bardzo wielu. Utworzyli więc w 1964 r. Koło Górnicze Polskiego Towarzystwa Miłośników Nauki o Ziemi. Jednym z inicjatorów i entuzjastów był górnik z Francji, Jan Kaluch, który rozbudził wśród mieszkańców zainteresowania tajnikami ruchów tektonicznych, zbieraniem skamieniałości świadczących o dawnych dziejach regionu.

Młodzi członkowie Koła szybko nawiązali kontakty ze szkołami i innymi Towarzystwami w całym Kraju, przekazując swoje „skarby" w darze do gabinetów przyrodniczych, jako pomoce naukowe. W ten sposób ponad 200 szkół wzbogaciło swe zbiory o najcenniejsze okazy geologiczne Ziemi Wałbrzyskiej. Jeden z nich znalazł się nawet w stolicy i ustawiony jest u wrót Muzeum Nauki o Ziemi w Warszawie, którego zbiory pochodzą w pewnej części od młodzieży z Gorc.

Wielką pomoc dla Koła okazały nam władze miejskie — mówi b. górnik Jan Kaluch — oraz dyrekcja kopalni „Victoria” ofiarowując nam cenne pomoce naukowe, zbiory książkowe o tematyce geologiczno-górniczej i regionalnej. Warto dodać, że Jan Kaluch posiada zbiory liczące ponad 1500 okazów z różnych okresów: karbonu, jury, kredy, a ponadto kamienie półszlachetne z Japonii, Kuby, ZSRR, Australii, Chin, Sycylii i innych, prowadząc szeroką wymianę.

Nie tylko w Kraju, ale i za granicą działalność Koła znalazła aplauz i uznanie. Młodzież Gorc nawiązała trwałe kontakty z podobnym Kołem Geologicznym z Hoyerswerda w NRD. W archiwum Towarzystwa znajduje się m. in. korespondencja z Polakiem zza Oceanu, pracownikiem uniwersytetu i muzeum w Toronto, mgr Jerzym Pawlikiem, gdzie według jego słów, minerały przesłane przez młodzież z Gorc „będą reprezentować coś z minerałów Polski". P. Pawlik nadesłał piękne o-kazy mineralne z Kanady.

Nie ma w Gorcach uroczystości, na której członkowie Koła nie prezentowaliby swego dorobku. Np. z okazji Barbórki urządzają wystawy, podobnie w „Dniach Gorc".

Duszą miasta jest jego gospodarz — przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej Bolesław Kałka. Umiejętności pracy organizacyjnej i społecznej przejął po swym ojcu, niegdyś znanym działaczu związkowym na Nordzie. Pamięta go zapewne wielu dzisiejszych mieszkańców Pont-de-la- Deûle i   Roost-Warendin w miejscach zamieszkania rodziny Kałków. Przybyli do Francji w latach dwudziestych. Przeżywali te same losy — nadzieje na lepszy byt, pracę i pozycję społeczną, jak tysiące innych emigrantów zaludniających wówczas kolonie przykopalniane. Kałka-senior brał czynny udział w pierwszych strajkach górników na dole w połowie lat trzydziestych. Był następnie „odpowiedzialnym" polskiej sekcji Związków Zawodowych Górników w Mines  de l'Escarpelle. Wtedy to zetknął się najbliżej ze wszystkimi problemami nurtującymi środowisko polskiej emigracji zarobkowej, w północnej Francji.

 

Bolesław Kałka miał 12 lat, gdy wybuchła wojna. Wkrótce podjął pracę w kopalni i otrzymywał pierwsze zadania w pracy konspiracyjnej. Wrócił z rodzicami do Polski w 1945 r., od razu na Dolny Śląsk, gdzie przez pierwsze lata jego ojciec był przewodniczącym Okręgowej Rady Związków Zawodowych, w której znaczną część stanowili reemigranci francuscy. Bolesław Kałka tymczasem podjął naukę w technikum budowlanym, potem osiedlił się na stałe w Gorcach i rozpoczął działalność społeczną. Mając rzadko spotykaną umiejętność kontaktowania się z ludźmi, pełen uroku osobistego wybrany został „merem" miasta. Był to rok 1964. Gorce jako miasto liczyło sobie zaledwie... dwa lata i ok. 4 tys. mieszkańców, przeważnie znanych mu jeszcze z Nordu i Pas-de-Calais. Rok za rokiem miasto zaczęło się rozrastać i tętnić nowym życiem.

Jak dawni reemigranci z Francji zagospodarowali Gorce i co wnoszą na co dzień w życie miasta i regionu — pytamy p. Bolesława Kałkę.

Zapał do pracy, gospodarność, umiłowanie ziemi, kulturę życia i zdyscyplinowanie — odpowiada gospodarz miasta, dodając, że cechy te przejawiali wszyscy mieszkańcy bez względu na to, z jakich regionów czy środowisk pochodzili. — Kiedy tu przyjechaliśmy, Gorce nosiły jeszcze ślady ogromnej dewastacji i zniszczeń. Po zagospodarowaniu podstawowym miasta nastąpiła jego rozbudowa, w celu stworzenia jak najlepszych warunków pracy i wypoczynku mieszkańców.

Ślady wpływów pobytu na emigracji spotykamy jeszcze w życiu zawodowym i społecznym do dziś. Dają o sobie znać np. w sztuce kulinarnej. Pachnie tu frytkami smażonymi na oliwie i „ceresie". Ludzie w takich samych ilościach jak we Francji jadają zieloną sałatę. Ba, te same gatunki nawet, jakie „obowiązywały" w kuchni francuskiej. Sprowadzają więc nasiona od krewnych często przesyłane im w kopertach pocztowych, a także koszyczki do odwirowania sałaty z wody.

Inna ciekawostka — nie tapetuje się tu mieszkań, ale maluje się je we wzory spotykane do dziś w koloniach polskich we Francji. Wiele innych elementów w sposobie życia pochodzi z czasów emigracyjnych. W strojach można również spotkać akcenty wyniesione z tamtych czasów. Mężczyźni do dziś preferują berety nad inne nakrycia głowy, chętniej też narzucają szaliki za zewnątrz marynarek. Zachowały się też pewne tradycje „polonijne" związane z takimi uroczystościami jak ślub. Nie odbędzie się w Gorcach weselisko bez przemarszu orszaku ślubnego — zwyczaju obowiązującego wśród emigrantów polskich w północnej Francji.

 

Proszę, obejrzyjcie zdjęcia — mówi p. Kalka pokazując sterty zdjęć w kasetach ozdobionych herbem miasta. Na jednym z nich widzimy „mera" udzielającego ślubu młodej parze; tłumaczy nam, że taki fakt zdarzył mu się tylko raz.

Trwałe miejsce w życiu codziennym zdobył sobie także zwyczaj pijania grupowo kawy wśród kobiet. Gdy już wyprawią mężów do pracy w kopalni, umawiają się po kilka i chodzą na „budy", na „cafe". Są przy tym niezawodnie punktualne.

Według „przemarszu" niektórych można regulować zegarek — mówi z uśmiechem p. Bolesław. — Jest w tym urok, jaki zapamiętałem jeszcze z lat dziecięcych z Nordu. Z tamtego okresu pamiętam też moją matkę i inne kobiety haftujące sztandary czy proporczyki pamiątkowe na uroczystości różnych organizacji młodzieżowych. Nasze kobiety w tej dziedzinie mają się czym poszczycić. Wykonały kiedyś sztandar Związku Kobiet im. Marii Konopnickiej. Wiele z nich było aktywnymi działaczkami Ruchu Oporu we Francji. Teraz kontynuują nawiązane wówczas przyjaźnie i tradycje.

Innych tradycji francusko-polonijnych, a zwłaszcza górniczych, jest tu na co dzień dziesiątki. Wzbogacają się one o ciągle żywe kontakty z krewnymi i znajomymi rodakami z Francji, którzy w okresie letnim licznie odwiedzają Gorce — również jako wspaniałą miejscowość klimatyczno-wypoczynkową. Ten sezon Gorc można śmiało nazwać świątecznym, gdyż rozpoczynają go „Dni Gorc" — wielkie widowisko regionalne, w czasie którego mieszkańcy i przyjezdni goście czują się tak jak podczas sławetnych „dukasów". Następuje wówczas prezentacja dawnych tradycji wzbogaconych nowymi formami i wymogami życia społeczno-kulturalnego. Barwne korowody młodzieży w strojach górniczych, orkiestry górnicze, zespoły folklorystyczne, pokazy dorobku materialnego i duchowego mieszkańców — oto co stanowi o atrakcyjności Gorc.

 

— Jako gospodarz, jak Pan widzi rozwój miasta w najbliższym czasie?

Oczywiście optymistycznie — odpowiada p. Kalka. — Miasto pretenduje do miana mistrza gospodarności, należy więc przypuszczać, że mamy jakieś podstawy do ubiegania się o ten tytuł. A plany? Są one marzeniami osobistymi. Pragniemy przenieść działalność dotychczasowego Domu Kultury do nowych pomieszczeń, które chciałbym określić jako centrum kulturalne. Opierając się na dokumentacji stworzonej przez naszych architektów i specjalistów przystępujemy do budowy nowej siedziby życia kulturalnego. Obok wszystkich niezbędnych pomieszczeń i urządzeń będzie tam nowoczesna biblioteka zrealizowana w myśl projektów danych przez ONZ. W Domu Kultury będzie ponadto sala estradowa, stałe kino, sala do gier i zabaw, dla prób orkiestr górniczych i zespołów muzycznych czy baletowych. Będą też baseny kryte, obok sal gimnastycznych — łaźnie i natryski.

Wymagania takie narzuciła ludność Gorc: nie są więc one imaginacją i życzeniem jedynie gospodarzy miasta czy architektów. Niebawem powstanie też nowoczesne osiedle spółdzielczości mieszkaniowej. Jak w całym kraju, tak i tutaj, realizuje się budownictwo domków jednorodzinnych, w których będą sobie „pykać z fajeczki" starsi emeryci i przy których młodzi parkować będą swoje motocykle i samochody.

Jak wszędzie wśród najmłodszych, panuje moda na naukę. Niemal każdy nastolatek zapytany o to, kim chce być, odpowiada bez namysłu.— inżynierem lub technikiem górniczym.

— A średnie pokolenie — pytamy p. Bolesława Kałkę — w czym się specjalizuje?

W mieście górniczym bardzo są potrzebni specjaliści. Wielu moich kolegów z Francji ukończyło studia w Kraju. Oto oni — tu gospodarz miasta przedstawia nam kilku.

 

P. Zygmunt Konop, zamieszkały do 1946 r. w Moyeuvre-Grande (Moselle), syn górnika z Mines d'Orne. W Polsce ukończył Technikum Górnicze i studia wyższe na Akademii Górniczej. Jako inżynier mechanik pracuje od kilku lat w kopalni „Victoria" na stanowisku kierownika oddziału.

P. Bogdan Król, do 1946 r. zamieszkały w Ecaillon-Vuillemin (Nord), syn górnika z Compagnie des Mines d'Aniche. Ukończył Technikum Górnicze i pracuje jako sztygar zmianowy w kopalni „Victoria".

P. Jan Rzyski, zamieszkały we Francji do października 1944 r. w Bully-les-Mines, gdzie pracował jako górnik na Fosse nr 1, Compagnie de Béthune, i był członkiem Ruchu Oporu. Pracuje w dalszym ciągu w górnictwie, w szybie „Witold" w kopalni „Victoria". Po ukończeniu średniego wykształcenia technicznego zajmuje stanowisko sztygara w oddziale wydobywczym.

P. Jan Wojciechowicz, zamieszkały do 1946 r. w Auby (Nord), także syn górnika. Zatrudniony jest na  szybie „Witold" w kopalni „Victoria". Po ukończeniu Technikum Górniczego jest sztygarem.

Zarówno tu wymienieni, jak i wielu innych mieszkańców Gorc przekazują serdeczne pozdrowienia  swym krewnym i znajomym zamieszkałym we Francji.

P. Kałka ukłony przesyła zaprzyjaźnionym rodzinom na Nordzie — pp. Capoena, Delanois i Orgiolas. Wszystkich zaprasza w czasie sezonu turystycznego do Gorc — na uroczystości 10-lecia miasta — słowami: „Soyez les bienvenus"!

 

Tekst: Krystyna KOZŁOWSKA

Zdjęcia: Danuta Drankowska

 

Opracował: kol. Tomek [Kolekcja-BieniasiewiczT]


/ / / /
maras | 2019-10-30 13:04:32 | edytowany: 2019-10-30 13:04:53
Polecam artykuł jaki ukazał się w "Tygodniku Polskim" w 1972 r., który opracował na naszą stronę kolega Tomek (Kolekcja-BieniasiewiczT) - dobra robota :))